poniedziałek, 30 grudnia 2013

Prolog.



            Seweryn szedł ulicami zatłoczonego miasta, głęboko zatopiony w swoich odwiecznych myślach nad ludzkimi zachowaniami. Próbował rozgryźć mechanizm miłości, zazdrości, smutku czy współczucia, ale zawsze kończyło się na krótkim podsumowaniu –„Ludzie to idioci”. Mógł sobie pozwolić na takie lekceważące i niegrzeczne słowa, gdyż nie dotyczyły one jego. Od zawsze był upadłym aniołem, a może nawet czymś więcej, diabłem, drugim po Lucyferze. I tak samo od zawsze był zafascynowany i rozbawiony ludzkimi uczuciami i reakcjami, ale możliwe, że wpływ na to miało to, że on sam ich nie posiadał. Od wieków był jałowy, a jego duszę szpecił wyłącznie czyn odwrócenia się od Boga. Tylko wtedy po raz pierwszy przejawił jakieś uczucia, nienawiść i pragnienie władzy, a na koniec rozczarowanie. Oczywiście, nie narzekał na obecny tryb swojego istnienia. Zawsze mógł robić co chce i kiedy chce, choć miał tylko jedną powinność, która go ograniczała, mianowicie, musiał zawsze zjawiać się na wezwanie Lucyfera, przecież jego wysoka pozycja zobowiązywała  do czegoś. Lucyfer traktował go jak syna, może dlatego, że wyglądem był sporo młodszy od niego, ale również dlatego, że mu ufał. Seweryn jako  pierwszy zdobył się na odwagę dołączenia do Lucyfera. Dlatego darzą się wzajemnym zaufaniem bo wierzą, że gdy jeden wskoczy w ogień, drugi pójdzie za nim. Jednak Lucyfer wcale nie miał dobrej duszy, wszystkie jego cele kończyły się na jednym, na zagładzie.  Nawet Sewerynowi na każdym kroku przypomniał, że jest lepszy od niego i potężniejszy, można powiedzieć, że Seweryn był jego uprzywilejowanym sługą. Osobiście mu to nie przeszkadzało, uważał, że rządy Lucyfera są jak na razie bez zarzutu, a zapewne on by samie z tym nie poradził na jego miejscu. Więc cieszył się  przychylnością, uznaniem, a przede wszystkim wolnością. Mało który diabeł miał możliwości swobodnego poruszania się po ziemi.
            Seweryn mimo, że tego nie potrzebował nabrał głęboko powietrza w płuca i powoli je wypuścił. Podobało mu się na ziemi, bo tutaj zawsze coś się działo, morderstwa, gwałty, napady na banki, było na co popatrzeć, a w piekle nie ma tylu rozrywek. Wizyty na ziemi były dla niego takimi krótkimi wakacjami last-minute, bo zdarzały mu się tylko kilka razy w ciągu roku i decyzje o nich podejmował zwykle w ostatniej chwili. Usiadła na pobliskiej ławce stojącej w jakimś nieznanym mu parku, z resztą on sam nie wiedział gdzie jest, może to była Francja, nie był pewny. Rozejrzał się dookoła. Zewsząd otaczały do uśmiechnięte twarze ludzki, którzy właśnie spędzali czas na wspólnej zabawie. Po jego lewej jakaś 5 osobowa rodzina rozkładała koc piknikowy, naprzeciwko przebiegła para ludzki uprawiających jogging, a po prawej stały dwie nastolatki przypatrujące mu się z nieukrywanym zaciekawieniem i pożądaniem. Zaśmiał się w duchu. „Ach, ta ludzka młodzież, tylko jedno im w głowie” pomyślał i jeszcze raz się zaśmiał tym razem na głos.
            Słońce powoli zaczynało zachodzić, ale jemu się nie śpieszyło. Był to ostatni dzień jego 4 dniowego pobytu tutaj. Zamknął oczy próbując zapisać sobie w pamięci widok  pomarańczowego, zachodzącego słońca i zapach lata, zmieszanego z zapachem nagrzanego słońcem bruku i piachu. Uwielbiał tą porę roku, lato, wszyscy są radośni, oczywiście z wyjątkiem jego, on może tylko podziwiać, na tym koniec. Wstał z ławki i ruszył do swojego auta. Jak zawsze na parkingu czekało jego żółte Lamborgini, na którego widok wszyscy oglądali się. Z satysfakcją wsiadł do samochodu, który mimo gorącego słońca wcale się nie nagrzał. Z uwielbieniem włożył kluczyk w stacyjkę i przekręcił go, a znajomy pomruk silnika zadziałał na niego kojąco. Powoli wyjechał z parkingu i ruszył w stronę miejsca gdzie umówił się z Lucyferem. Jazda jak zawsze upłynęła mu z ogromną przyjemnością. Gdy w oddali zamajaczyło mu czerwone auto władcy piekieł, zwolnił, aby z gracja zahamować obok niego. Oczywiście, nie musiał zwalniać, bo i tak każdego jego ruchu pozazdrościłaby mu niejedna baletnica, ale wolał nie zawstydzać samego Lucyfera.
            Posłusznie wysiadł z samochodu i podał rękę diabłu, który czekał na niego oparty o drzwi od strony kierowcy swojego auta.
-Punktualnie jak zawsze- Lucyfer uścisnął mu dłoń i poklepał po ramieniu.- Jak tam pobyt na tym świecie, który wyszedł wprost z rąk Najwyższego?
- Pobyt, jak najbardziej mi się udał. Dziękuję- podsumował Seweryn.
-My tutaj gadu-gadu, a sprawy piekła i nieba czekają. Nie zechciałbyś udać się dzisiaj ze mną na kolejne spotkanie z Gabrielem?
-Hym, czemu nie. Nie mamy czasu do stracenia, a więc w drogę.
            Seweryn wsiadł do swojego Lamborgini i ruszył za autem Lucyfera. Musiał się tutaj z nim spotkać,  aby wrócić do piekła, ponieważ tylko Lucyfer potrafi stworzyć odpowiednią bramę, aby ich przenieść.
            A co do spotkania z aniołem Gabrielem, Seweryn był już na nim raz, może dwa. Spotkania odbywały się raz w miesiącu i polegały głównie to przechwalaniu się, gdzie żyje się lepiej, czy w niebie czy w piekle. Zdarzało się też, że zakładali się, będąc praktycznie całkowicie pewni, który z nich wygra, ale nikt nie był  w stanie odebrać im tej radości. Była to jedyne takie przedsięwzięcie, którego świadkami mogli być wszyscy obywatele piekła i nieba, było to również jedyna legalna rozrywka w tym miejscu, mimo, że była okropnie nudna.  Seweryn zgodził się tam iść jedynie dlatego, że chciał odwdzięczyć się Lucyferowi, że pozwolił mu na wyjazd.
            Kiedy przejechali przed niewidoczną bramę, klimat momentalnie się zmienił i Seweryn     był już pewny, że znajduje się z piekle. Powietrze było suche i przesiąknięte zapachem stęchlizny i soli. Nie przeszkadzało mu to, bo już przywykł, ale na pewno przyjemniej przebywało mu się na świeżym powietrzu na ziemi, mimo, że łatwo można było wyczuć zapach smogu unoszącego się nad miastem. Zauważył, że kierują się od razu w stronę forum co oznaczało, że nie będzie miał możliwości rozpakowania się.  Z pustym wzrokiem minął swój domu i pojechał dalej za Lucyferem.
            Na miejscu było już sporo zgromadzonych, czekających na przyjazd Lucyfera i Gabriela. Ten drugi czekał już ze znudzoną miną, oparty o frontowe drzwi.
-Witaj Lucyferze, dobrze ci znowu widzieć.- Gabriel posłał sztuczny uśmiech w ich stronę.- I ciebie, Sewerynie.
-Nam również jest bardzo miło, ale może do rzeczy. Zaczynamy targi?- zaproponował Lucyfer
-Z przyjemnością.
            Gabriel odwrócił się do nich tyłem, włożył klucz do zamka i otworzył mosiężne drzwi, wszedł przez nie pierwszy razem z Lucyferem i Sewerynem, a z nimi podążyły setki innych obywateli. Na środku Forum znajdowało się podwyższenie, dla osób dobijających targów lub zakładów oraz dla ich towarzyszy. Seweryn nie miał wątpliwości, że dzisiaj zajmie to miejsce. Naokoło w pierwszych rzędach stały drewniane krzesła przymocowane do ziemi, gdzie zasiadali tylko ci, którzy mieli jedną z najwyższych pozycji w piekle czy niebie. Natomiast reszta obywateli musiała przeczekać całe spotkanie na stojąco, jednak czego się nie robi dla przyjemności. Na środku podwyższenia stał  średnich  rozmiarów, okrągły stół przy którym znajdowały się 4 krzesła. Dwa pierwsze zajął Lucyfer z Sewerynem, a te naprzeciwko nich zajął Gabriel i Armait. Seweryn już wiedział, że nie będzie ciekawie, gdyż Gabriel potrafi bardzo dobrze dobierać sobie pomocników, a Armait słynie z bezgranicznej mądrości, co oznaczało, że trudno będzie ich przegadać. Wszyscy aniołowie, jak na aniołów przystało mieli założone odświętne, białe togi i rozłożyli skrzydła. Diabły natomiast nie musieli zadawać sobie tyle trudu. Prawdziwego diabła można rozpoznać po rozdwojonym, wężowym języku, czerwonych tęczówkach i przede wszystkim ogromnej obojętności. Na ziemi ludzie nie widzieli tego, bo każdego diabła chronił odwieczny czar, lecz dla istot ponad ludzkich każda ta cecha było widoczna. Po za tym wszystkie istoty ponadludzkie posiadały taką samą budkowe ciała jak ludzie, różnili się tylko minimalną różnicą w urodzie. Anioły były piękne, posiadały elfie rysy i skrzydła. Diabły były tak samo piękne, ale ich rysy były bardziej władcze i twarde.
-Możemy zaczynać?- spytał Gabriel.
-Proszę bardzo.-Machnął ręką Lucyfer- Kto tym razem miał wybierać temat?
-Ty, Lucyferze.
-Hym…Może pomoże mi w tym mój towarzysz.- spojrzał na Seweryna- Ostatnie dni spędziłeś na ziemi, powiedz mi nad czym myślałeś, co wzbudziło twoje zainteresowanie?
-Głównie starałem się odpocząć, jednak moje myśli ciągle zaprzątało pytanie- Jak to jest czuć? Mam na myśli te wszystkie emocje, zastanawiałem się jakie są ich plusy i minusy.
-I do jakiego wniosku doszedłeś?- Wtrącił się Armait z nieukrywanym zaciekawieniem .
-Do żadnego. Nawet nie byłem w stanie wyobrazić sobie tego.
            Seweryn czuł, że wszystkie oczy zebranych spoczywają właśnie na nim, jednak nie czuł się skrępowany. Nie przeszkadzało mu odpowiadanie na pytania, dopóki rozmowa dotyczyła tylko jego stwierdzeń. Uwielbiał przedstawiać swoje zdanie, bo  można było łatwo wyjaśnić jego sens i zwykle brzmiało to bardzo błyskotliwie.
-Cóż, uważam, że wasza niemoc odczuwania emocji jest po prostu karą jaką zesłał na was Bóg . Ja nie dziwie się, że pociąga was to co nieosiągalne. Musicie się pogodzić, że nie wszystko można zdobyć.- stwierdził niegrzecznie Gabriel z przekąsem w oczach.
-Ja natomiast uważam inaczej -wtrącił się Lucyfer niezadowolony z wypowiedzi Gabriela.- To ludzie na ziemi umyślili sobie, że anioły są dobre, miłosierne, pomocne, a diabły jedynie kuszą do zła. A prawda jest taka, że nam nie potrzebne są emocje, ale w każdej chwili możemy je włączyć, tylko po co ? Aby czuć wyrzuty sumienia, żal i poniżenie. O nie, na takie coś ja się nie pisze.
-Zawsze zastanawiała mnie jedna rzecz.- zaczął Armait wzrokiem wbitym w stół i w zastanowieniu pocierał brodę palcem wskazującym.- Czy u was w piekle tworzą się pary? Mam na myśli, czy diabły łączą się z diablicami za pomocą miłości?
-Oczywiście, że tak, tyle, że raczej nie za pomocą miłości, tylko co najwyżej wspólnego pożądanie.
-Ale, gdybyście chcieli ,moglibyście włączyć w sobie miłość?
-Niewątpliwie.
-To ja już mam pomysł na kolejny zakład- wstał Armait, a po chwili Lucyfer zrobił to samo, patrząc na niego pytającym wzrokiem.
            Gabriel rozkojarzonym wzrokiem spojrzał w górę na swojego towarzysza, ale nie wstał. Jest powiedziane, że osoby które wstają podczas przyjmowania zakładu, mechanicznie zgłaszają się do wzięcia w nim udziały. Dlatego Seweryn i Gabriel nadal siedzieli na swoich miejscach, dopióki nie poznają pomył Armait’ego.
-Sewerynie, wstań- rozkazał Armati, nie patrząc na niego.
-Ale…
-Wstać!!-krzyknął Lucyfer
            Seweryn podniósł się pośpiesznie, teraz już nie było odwrotu, chyba, że Lucyfer nie przyjmie zakładu.
-Skoro wy diabły uważacie, że potraficie kochać równie mocno co pożądać, my chcemy abyście do udowodnili. Jutro z samego rana Seweryn uda się na ziemie i zostanie tam 3 miesiące, podczas których rozkocha w sobie kobietę ze wzajemnością. Tylko, że ta miłość ma być tak prawdziwa, żeby dana kobieta z własnej woli przyszła za nim do piekła i spędziła w nim wieczność. Jeśli on będzie darzyć jaką taką samą prawdziwą miłością, wieczność z nią u  swoim boku nie będzie mu przeszkadzać, co będzie naszym dowodem, że jego uczucia są prawdziwe. Jeśli mu się to nie uda, mu wygramy, a wtedy wy oddacie nam piekło, a jeśli wy wygracie my oddamy wam niebo. Zakład będzie trwał przez..dajmy na to pierwsze milion lat odkąd kobieta zjawi się w piekle , nasza wygrana ukarze się dopiero kiedy Seweryn odjedzie od dziewczyny przed upłynięciem wyznaczonego czasu. Jeśli tego nie zrobi wy wygracie, ale będzie musiał z nią zostać przez całą wieczność, bo inaczej unieważni nasz zakład wtedy wy oddacie nam nasze niebo i wasze piekło.  To jak umowa stoi?- uśmiechnięty Armait wyciągnął rękę.
            Seweryn cały zbladł, on nie potrafił kochać, a teraz od niego miało zależeć istnienie piekła. Błagał w duchu, aby Lucyfer nie zgodził się na ten zakład. Jednak znał diabły wystarczająco dobrze aby wiedzieć, że nie odrzucały wyznaczonych im wyzwań.
-Będziecie w stanie poświęcić jedno istnienie w imię zakładu? Przecież to jest karygodne z waszej strony.
-Anioły kochają, są miłosierne, ale mają też te złe strony i teraz macie dowód. Teraz my oczekujemy dowodu na wasz dobrą stronę.
-Armait, wiesz co robisz?- Gabriel pociągnął go za rękaw
-Nie martw się bracie.
            Naokoło rozniósł się odgłos szeptów i niedowierzania. Niektórzy ludzie przekrzykiwali się chcąc dotrzeć do uszu Lucyfera, a ten tylko tępo wpatrywał się w dłoń Armait’a. Seweryn prawie słyszał jego myśli. Wiedział, że wiele ryzykuje i mógł wiele stracić, albo wiele zyskać. Z jednej strony   żałował, że przywiózł tutaj Seweryna i , że kazał mu wstać. Lecz nie mógł sobie odpuścić, wykazałaby się wtedy tchórzostwem.
-Sewerynie, ufam ci- spojrzał się poważnie na przyjaciela po czym błyskawicznie ujął rękę Armait’a- Przyjmuję wyzwanie.
            W oddali rozległy się krzyki , a diabły rzuciły się na anioły i naokoło stworzyła się burza bijatyk .Lecz Seweryn był na to wszystko głuchy spojrzał się przed siebie nieobecnym wzrokiem, a wszystkie odgłosy dobiegały go jakby ze wnętrza studni.  Poczuł jak Lucyfer łapie go za ramie i wyprowadza z Forum.

3 komentarze:

  1. Ciesze się, że opowiadania będą pojawiać się regularnie po tak długiej przerwie. Opowiadanie całkiem niezłe, ale muszę się do niego jeszcze przekonać.Bardzo żałuję, że nie będziesz kończyć poprzedniego opowiadania bo było naprawdę świetne. Mam nadzieję, że w tym tak samo się zakocham ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać nowych. :) / werkasz

    OdpowiedzUsuń
  3. Prolog bardzo interesujący, intryguje , zachęca do dalszego czytania i duże zaskoczenie (jak dla mnie) - długi jednak to tylko jego plus, szkoda ,że nie skończysz ostatniego opowiadania ale rozumiem że chcesz zacząć od początku.
    Zyskałaś nową fankę ! z niecierpliwością czekam na rozdział 1 ;)

    OdpowiedzUsuń